Hollywoodzkiej mody na samobiczowanie się ciąg dalszy: po
Michaelu Bayu, krytykującym
"Transformers: Zemstę upadłych" i
Marku Wahlbergu, żałującym publicznie roli w
"Zdarzeniu", następny w kolejce ustawił się reżyser
Joe Johnston. Przeprosił za swojego
"Wilkołaka" (za którego, nawiasem mówiąc, chyba przepraszać nie musiał) i obiecał, że nadchodzący wielkim krokami
"Kapitan Ameryka" spełni oczekiwania publiczności.
Johnston przyznał, że problemy finansowe, techniczne i realizacyjne nie pozwoliły mu przekazać potomności takiego dzieła, jakiego sobie życzył. Potem zachwalał ekipę, z którą przyszło mu pracować na planie
"Kapitana Ameryki" i zapewnił iż, jest to jedno z najpozytywniejszych doświadczeń, jakie spotkały go w branży. Oby.
Głównym bohaterem filmu jest urodzony podczas Wielkiego Kryzysu Steve Rogers. Pragnie on wstąpić do wojska, by walczyć z nazistami. Z powodu wątłego zdrowia jego prośba zostaje odrzucona. Do Steve'a zgłasza się jednak generał Chester Phillips, proponując mu udział w tajnym eksperymencie o kryptonimie "Operacja: Ponowne Narodziny". Ma on na celu stworzenie superżołnierza zdolnego w pojedynkę rozprawić się z zastępami Niemców. Po kilku miesiącach testów Steve jako Kapitan Ameryka otrzymuje pierwszą misję.