Filmy Sofii Coppoli są wnikliwymi obserwacjami nas samych. Jej bohaterowie to zagubieni w życiu ludzie, którzy nie są do końca pewni, kim są i czego chcą. Najnowszy obraz reżyserki to nic innego,
Filmy Sofii Coppoli są wnikliwymi obserwacjami nas samych. Jej bohaterowie to zagubieni w życiu ludzie, którzy nie są do końca pewni, kim są i czego chcą. Najnowszy obraz reżyserki to nic innego, jak to, co już widzieliśmy choćby w "Między słowami", jednak Coppola bardzo zgrabnie zszywa swoją historię, dzięki czemu "Somewhere" to kolejny wyśmienity film w jej dorobku.
Johnny Marco to zblazowany hollywoodzki gwiazdor, mieszkający w ulubionym hotelu sław, Chateau Marmont. Jego życie ogranicza się do seksu, papierosów i hektolitrów wypijanego alkoholu. Pewnego dnia jego była żona zostawia mu na kilka tygodni ich córkę, Cleo. Coppola bierze pod lupę obraz człowieka, który pozornie osiągnął wszystko, a mimo tego jest nikim. Życie Johnny’ego, choć pełne niezwykłości, jest nudne i, paradoksalnie, zwyczajne. Przeciętność jest wyśmienicie zaakcentowana hotelem, w którym mieszka główny bohater. Wszyscy sławni ludzie, którzy codziennie znajdują się na tysiącach okładek magazynów, prowadzą w gruncie rzeczy normalne życie. Mimo sławy i pieniędzy mają masę zwyczajnych problemów, z którymi nie potrafią sobie poradzić. Reżyserka poprowadziła narrację w bardzo przemyślany sposób - zbudowany na statycznych kadrach i bardzo długich ujęciach, film jest dokładnie taki jak życie głównego bohatera. Niektórzy z pewnością będą mu zarzucać nudę i brak wyraźnego szkieletu fabularnego, jednak właśnie to, w głównej mierze, jest najsilniejszym punktem tego obrazu. Monotonność jest wpisana w życie i każdy z nas może w nią wpaść. Pojawiający się w codzienności Johnny’ego ludzie, a przede wszystkim jego córka, pokazują mu tylko pustkę, w jakiej żyje. Coppola mówi, że nasze istnienie to tak naprawdę zbiór momentów, które sprawiają, że czujemy się dobrze. Momentów, z których trzeba korzystać.
Aktorzy grający w "Somewhere" sprawiają wrażenie, jakby nie grali. Bardzo kameralny sposób opowiadania historii w połączeniu ze stonowanym sposobem gry wypada wyśmienicie. Stephen Dorff w głównej roli to jeden z większych walorów filmu. Gdy tylko raz spojrzy się na jego bohatera, widać, że rozgrywa się w nim piekło. Na padające podczas konferencji prasowej pytanie "Kim jest Johnny Marco?" nie potrafi odpowiedzieć nie tylko bohater, ale także widz. Marco to odzwierciedlenie współczesnego człowieka, który w pogoni za sławą, zatracił to kim był.
"Somewhere" to obraz zdecydowanie ponad przeciętny. Coppola fascynuje tym, co nudne i trywialne, a "wielki świat" jest jedynie pretekstem do pokazania tego, co każdy z nas doświadcza każdego dnia. Można się więc pokusić o stwierdzenie, że "Somewhere" to film niezwykle zwykły.